Tagi: przestępca, głupek, więzienie,
46-letni Harry Xavier nigdy nikogo nie zabił ani nie zgwałcił, ale ma już na koncie 37 odsiadek. I blisko połowa z nich była za kuriozalne przestępstwa lub po kuriozalnych wpadkach.
Tak naprawdę to ten syn jamajskiej prostytutki i meksykańskiego barona narkotykowego zapowiadał się na mądrego, spokojnego człowieka. Kiedy rodzice się pobrali, postanowili wieść spokojne życie, porzucając dotychczasowe zajęcia. Problem w tym, że świat przestępcy przypomniał sobie o ojcu Harrego. Mężczyzna został zabity siedmioma strzałami, kiedy chłopiec miał 10 lat. Krótko potem również jego matka wróciła na ulicę, a chłopak uczył się coraz gorzej. Pierwszego czynu karalnego dopuścił się trzy lata później, próbując okraść... zakonnicę. Ta jednak za pomocą parasola i księdza Jimmiego Scorta ujęła młodego napastnika. Co prawda 13-latek trafił do położonego pod Nowym Jorkiem poprawczaka, ale to właśnie za sprawą wspomnianego wyżej duchownego wkrótce stamtąd wyszedł.
Scort załatwił mu pokój w przyklasztornym akademiku i kolejne cztery lata Harry Xavier próbował żyć w zgodzie z Bogiem. Przynajmniej tak się wszystkim wydawało, bo dopiero później okazało się, że przez ten okres dopuścił się pięciu włamań do pobliskich domów, skąd zabierał głównie biżuterię. Wszystko wydało się kiedy nastolatek niechcący... spalił pół akademika. Zasnął tam bowiem pijany z papierosem w ręku, w dodatku z przemyconą do środka prostytutką. Nikomu na szczęście nic się nie stało, jednak los Xaviera był już przesądzony.
Gdy po raz kolejny opuścił poprawczak był już dorosły. Nie miał nikogo, kto mógłby mu pomóc. Chciał odreagować okres w izolacji, ale nie miał pieniędzy. Wyrwał więc torebkę z ręki pierwszej napotkanej starszej pani i ukrył się w domu, który uznał za opuszczony. Kiedy łapał oddech, z piętra zszedł jednak właściciel budynku. Zgodnie z prawem Murphy'ego był to policjant wychodzący akurat do pracy.

Po pięciu latach odsiadki w jednym z najsurowszych amerykańskich więzień Harry zamieszkał w Bostonie. Dostał nawet pierwszą w życiu pracę, ale rzadko do niej przychodził. Od razu wtopił się w środowisko przestępcze i z powodzeniem realizował się jako gangster. Nawet udawało mu się unikać głupich wpadek. Dokonał kilkudziesięciu rabunków i kilku poważniejszych pobić. Miał już jednak dobrego adwokata, któremu kilkanaście razy udawało się go wyciągać z aresztu w przeciągu dwóch miesięcy. A dwa razy – jak twierdzi – siedział za niewinność. Żył z kradziony pieniędzy do 37 roku życia, gdy podczas zakupów w sklepie odzieżowym zauważył trójkę mundurowych. Spanikował i zaczął uciekać. Poturbował po drodze kilka osób. Policjanci go dogonili, a wtedy przestępca kopnął jednego z nich w twarz, pozbawiając go przytomności, innego zaś uderzając śmietnikiem w głowę. Obezwładnił go ten trzeci. Za atak na funkcjonariuszy przyszło mu spędzić kolejne dwa lata w więzieniu, ale najgorsze dla niego musiało być to, że do feralnego sklepu policjanci wcale nie przyszli po niego, tylko po drobnego złodziejaszka, których chciał ukraść spodnie. Gdyby więc nie uciekał, dalej byłby wolny.
Takich głupich sytuacji w swojej przestępczej karierze Harry Xavier miał jeszcze więcej. Dziś jest wolnym człowiekiem, robotnikiem budowlanym z dwójką dzieci. Wstydzi się swojej przeszłości, ale chce się z nią pożegnać raz na zawsze poprzez wydanie biografii o niezbyt wyszukanym tytule „I Was Stupid”. Chce w ten sposób oczyścić swoją duszę i jednocześnie ustrzec młodzież przed łamaniem prawa. Premierę zapowiada na lipiec 2012 r.
Marek Lenz
Informacja:
Statystyki powyższego tekstu: